niedziela, 9 sierpnia 2020

Cieszyn - cz. 1

Jako że limit cierpliwości rodzicielskiej wykorzystaliśmy podczas pierwszego etapu wakacji, trzeba się było odchamić w plenerze. Jako że w tym roku urlop musieliśmy wybrać dosyć wcześnie i trochę trzeba było umykać pomiędzy burzami - tak i szybki wyjazd rowerowy na wykorzystanie ostatnich chwil urlopu stał pod znakiem zapytania. Do rozczochrania przed pechowym poniedziałkiem mieliśmy cztery dni. I to wcale niby niemało, ale po rozpoznaniu warunków pogodowych, wyszło na to że jakotako w miarę pogodnych dni zostało dwa. Trudno.



Zaczeło się miło. To na początek takie przyjemne obrazki dla zmydlenia oczu. Ale ileż może trwać sielanka w starym małżeństwie? Wiele osób zazdrości nam wspólnych pasji. I owszem w pewnym zakresie te wspólne pasje scalają, ale i mogą pozabijać. Nie wiem czy gorzej się dogadać z durną babą, czy ze zmierzłym chłopem, jednakże ogień w tym związku nie wygasa.
Miedźna krzyż przydrożny

Miedźna krzyż

Miedźna - kapliczka od czarciej księgi

kościół w Miedźnej
A teraz znów będzie coś miłego dla oka - bo wiecie że w większości przypadków jak jedzie chłop z babą - to chłop chce żeby było szybko, a baba żeby było ładnie. I zazwyczaj to baba wygrywa. Tak było i w tym przypadku - taką ścieżkę wybrałam przez pola by jechało się przyjemnie. A że spowalniam? No cóż...




Nie mogę się oprzeć w takim miejscu chęci porzucenia wszelakich planów i poruszaniu się zygzakiem, tam gdzie mi się akurat wydaje. Jednak kierownik wycieczki jest innego zdania - tylko plan nas może uratować. Cóż mi zatem pozostało?




Goczałkowice to nie tylko jezioro, ale wiele uroczych stawów przez które prowadzi nas szlak rowerowy Greenway- kiepsko oznaczony i chwilami nawet nie przejezdny z uwagi na błotniste i mokradłowe kawałki. Aż strach pomyśleć co byłoby gdyby niedawno padało. To już wiem dlaczego wszyscy kierują się od razu na zaporę.



Kiedyś były tu mostki i możliwość przedostania się na drugą stronę Wisły. Naprawdę brakuje tych mostków. Choćby tylko kładka. A tymczasem szlak przewleka nas zakolami przez błoto, łąki i pola żeby wypluć przed zaporą. Czuję się oszukana. Gdyby nie te urocze krajobrazy nawet bym się pogniewała.

Przejazdu przez zaporę nie ma co opisywać - jako że jest to nieomal jedyna droga przejazdu na drugą stronę Wisły - jechali nią już chyba wszyscy. O lesie pełnym komarów ludojadów też wzmiankować nie będę - przemknęliśmy przezeń nieomal jak żywe pochodnie. I tutaj już jesteśmy poza granicami dawnego księstwa Pszczyńskiego. Pierwszy kamień komory Cieszyńskiej nam to oznajmia symbolami TK
kamień graniczny komory cieszyńskiej (Teschener Kammer)

Bocian czarny

Zamek w Drogomyślu

Zaczyna przypiekać słoneczko i trochę podjazdów się znalazło, mimo że na cwaniaka obliczyłam jak jechać by ominąć największe zagrożenie dla moich oczu - Iłownicką Kępę. Mnie to zawsze oczy bolą jak widzę taki podjazd przed kołami. Ale jedną górę mam w planie i nic mnie nie odwiedzie przed jej pokonaniem.

hoho, zaczyna się wpływ czeskich bajek


Tymczasem jedną rundę przegrałam i z powodu rzekomego braku czasu nie wróciłam się do pokutnego krzyża w Pruchnej. Muszę przyznać że trochę mnie to mieliło, bo choć w życiu spolegliwa, tak w podróży zawzięta i trudno mi odpuścić obranego celu. A niech będzie, że raz jest po jego. Tylko teraz ciężko zatrzymać nadchodzącego focha. Też tak jakby mroczniejsze chmury nadchodzą
Drzewo pomnikowe - Zielona grusza


Tutaj warto wspomnieć będąc pod zamkiem w Kończycach Wielkich o drugiej obok księżnej Daisy wspaniałej kobiecie Ziem Śląska. Tym razem cieszyńskiego. Hrabina Gabriela von Thun und Hohenstein mieszkała w tym pięknym zamku w niewielkich Kończycach, który przedkładała nad cesarskim dworem. Szczerze mówiąc po raz pierwszy spotkałam się z informacjami o tej altruistycznej kobiecie z tablicy informacyjnej w parku. Muszę przyznać, że byłam zawstydzona moją dotychczasową ignorancją i brakiem wiedzy. Ale jak to mówią -podróże kształcą. Niestety pałac nie jest udostępniony do zwiedzania, nad czym ubolewam bo chętnie zobaczyłabym jego wnętrza.
Pałac w Kończycach Wielkich

Hrabina von Thun und Hohenstein

Kościół Michała Archanioła w Kończycach

A to już jedno z miejsc na którym mi zależało. I nie zniechęciło mnie że pchać trzeba będzie mocno pod górkę. O źródle Borgońka usłyszeliśmy przy okazji poszukiwania innego miejsca w okolicy Haźlachu, czy też Haźlacha (zawsze mam z tymi nazwami problem) no i koniecznie musiałam się tam udać. Bo to naprawdę czarujące miejsce. Legendę o tym źródełku wkleiłam poniżej, zatem czuję się zwolniona z obowiązku jej opisywania. Wspomnę tylko że mocno uchwyciłam się wiary że woda ze źródełka podobnie jak w pobliskim źródle Wendelina leczy z chorób oczu. Niestety, ze ślepoty nie leczy. Pozostało umówić się do okulisty.



Tego krzyża nie znaleźlibyśmy nigdy bez pomocy lokalsów. I to też nie byli tacy przeciętni miejscowi, na szczęście trafiliśmy na ludzi podobnej krwi. Krzyż jest w takim lesie, że bardziej się nie da, nie prowadzi do niego żadna, choćby najmniejsza ścieżka. Ale baba się zawzięła i oto jest. Ponoć związana jest z nim  jakaś ciekawa historia, do której jednak dotrzeć jest jeszcze trudniej.


I już Cieszyn - okupiony krwią, potem i łzami. Okazało się że do Cieszyna prowadzi tylko jedna droga z tego miejsca w którym jesteśmy,droga którą zaparł się podążać mój dręczyciel. Ja byłabym w stanie nadrobić 30 km przez las, pola, błota byleby nie czuć na plecach ciężkiego oddechu tirowców i innych kierowców według których droga jest dla prawdziwych twardzieli, a nie jakiś bab na rowerku, które trzęsą gaciami jak się tylko obok nich przejedzie 90 na godzinę. Tak łykając łzy złości i przerażenia goniłam plecy Krisa by wyłuszczyć mu, co tam sobie po drodze złego wymyśliłam na jego temat. I zapomniałam o wszystkim, gdy trafiliśmy w jedno takie wyjątkowe miejsce, które nas zupełnie zaskoczyło i oczarowało.
Cieszyn - cmentarz żydowski



Całą trasę szło nam o to, że ja pierwotnie zakładałam nocleg w Cieszynie, a Kris twierdził że w Cieszynie camping jest nieczynny i trzeba będzie się rozbić gdzieś na Czechach.

Zgadniecie kto miał rację?







Trasa: Bieruń - Miedźna - Goczałkowice -Landek -  Zaborze - Drogomyśl - Pruchna - Kończyce Wielkie - Haźlach - Cieszyn (około 100km)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz