niedziela, 3 listopada 2019

Wapienica

Zacznijmy od tego że lubię powtarzalność. Czyli przywiązuję się do określonych, powtarzalnych wydarzeń. To trochę jak święta. A kto nie lubi świąt?
Tworzymy sobie małą, osobistą tradycję. Kiedyś był taki mały lokalny bieg w Porąbce. Co rok zbieraliśmy się wcześnie rano, nawet w nocy jeszcze i wyruszaliśmy w długą podróż.Właściwie sam bieg nie miał takiego znaczenia, liczyła się tradycja, powtarzalność i to że czekamy na tą doroczną imprezę jak na święto. Od jakiegoś czasu biegi w Porąbce nie są organizowane. Pustka jaka pozostała w naszym grafiku została wypełniona, gdy po raz pierwszy usłyszeliśmy o biegu charytatywnym dla Hani i Mai w Wapienicy. Teraz co roku wyjmujemy rowery przed świtem i obieramy kurs na Wapienicę.




Tak wcześnie rano w Pszczynie zastajemy zaskakująco pusty i cichy rynek. Pusty jest park, ławeczka księżniczki i parkingi puste. Niby fajnie o takiej porze mieć miasto dla siebie, ale jest też minus - lody zamknięte. Bez lodów nie ma zabawy.

Rynek Pszczyna

Ławeczka księżnej Daisy

Kapliczka "Bądź wola Twoja"
Tą część trasy pominę - byliśmy tam na tyle często, że nie będę po raz kolejny pokazywać okolic Pszczyny, zapory, jeziora Goczałkowickiego. Ale za to wam opowiem naszą przygodę. Eee...tam przygoda, to tak trochę na wyrost. Po prostu znaleźliśmy portfel. A w nim dokumenty pewnego młodego człowieka. Po krótkiej naradzie postanowiliśmy po prostu nadrobić trochę trasy w drodze powrotnej i oddać zgubę właścicielowi. Można i tak.

Kamień kilometrowy w Zabrzegu


Po powiecie Bielskim jeździ się tak
Impreza w Wapienicy gromadzi z roku na rok coraz większe rzesze ludzi, ludzi lubiących biegać, lubiących spędzać czas w gronie rodzinnym, lubiących pomagać. Jest wesoło, kolorowo, serdecznie i bardzo pozytywnie. W tym roku nie brałam jednak udziału w biegu. Mój cel był tym razem inny - pojechałam bowiem oddać moje warkocze na peruki dla dzieci z oddziałów onkologicznych. I podczas gdy Kris mierzył się z trasą ja sobie siedziałam w salonie popijając kawkę. W ogóle, kawy, ciast i kiełbasy oraz wszelkich dobroci można było zażywać do woli - jak i wrzucać do puszek na leczenie kolejnych dzieciaczków z nowotworem.

Pierwsze zdjęcie bez warkoczy i zarazem ostatnie mojego ukochanego roweru
I można by się tak bawić bez końca, gdyby nie to że trzeba wrócić, a przed nami kolejne 50 km trasy, początkowo przez podbielskie wzgórza, a następnie pięknymi polami przez urocze wioski. To moje ulubione rejony. Bo czy jest coś piękniejszego niż jechać takimi drogami jak poniżej?



Przy okazji oddania dokumentów pokrążyliśmy trochę po okolicy, po nieznanych drogach. Zawsze obiecujemy sobie że kiedyś w te rejony powrócimy na dłużej. Mimo iż tyle razy tu jeździliśmy, zawsze intryguje nas co będzie jak pojedziemy tą ścieżką, albo skręcimy w tym kierunku.
Izba regionalna

kościół w Starej Wsi
I teraz jeszcze jedna z moich "zagwozdek" W Dankowicach stoi kilka kapliczek najpopularniejszych świętych. Jest zatem kapliczka Matki Boskiej, kapliczka Jana Nepomucena i św. Floriana. Figury w tych kapliczkach są wyjątkowe - nigdzie bowiem nie spotkałam się z tak specyficznymi figurami. Nie znana jest mi ani data, ani dane artysty - jednak nigdzie poza tą niewielką wioską nie spotkałam się z innymi jego dziełami. Floriana niestety widziałam jedynie na zdjęciach  i za każdym razem  kiedy jestem w okolicy próbuję go odszukać. Jak na razie bezskutecznie.

Teraz pozostaje mi czekać rok na kolejną imprezę. Na pewno znów pojedziemy rowerami. Co prawda nie będzie już ten sam rower i nie będzie już warkoczy, ale na pewno będzie wiele wypraw w fantastyczne miejsca już za mną.
A tym czasem - byle do wiosny

Trasa: Bieruń - Pszczyna - Goczałkowice zapora - Zabrzeg - Ligota - Mazańcowice - Wapienica - Bielsko-Biała - Bestwina - Stara Wieś - Dankowice - Jawiszowice - Brzeszcze - Wola - Jedlina - Bieruń (100km)