piątek, 27 września 2019

Esencja śląska

Niedawno byłam na pewnym szkoleniu, na którym jednym z głównych tematów był CEL. Wyszło na to że moje cele życiowe trochę rozmijają się z statystycznymi badaniami. tak ciut, ciut. Znacząco.
No.. właściwie to wyszłam na egoistę. I owszem, potrafię jasno określić swoje cele, zarówno te główne, życiowe - jak i takie pośrednie. Jednak tak naprawdę, to co jest dla mnie istotne - to droga. To ona cieszy, daje satysfakcję i poczucie sensu życia. Droga do celu jest wartością samą w sobie.
Więc nawet gdy wytyczę sobie szczegółowy cel i nie uda mi się go osiągnąć, to nie załamuję się, bowiem życie jeszcze się nie skończyło.

Las Murckowski o poranku

Czarna studnia


kapliczka "pod twoją obronę"
Tym razem postanowiłam pojechać na Żabie Doły, by zobaczyć jak tam po modernizacji wygląda. Wyjechałam wcześnie rano, z planem by wrócić po południu,  zdążyć jeszcze córce zrobić urodziny. Nie pozostaje mi zbyt wiele wolnych weekendów, więc trzeba wykorzystywać ile się da te chwile przed, za i pomiędzy.
A... właśnie. Jadąc przez Murckowski las zauważyłam że ktoś oczyścił czarną studnię - miejsce przy którym wg legendy czaiła się wiedźma na życie św Klemensa. Tylko halooo... coś mi nie wygląda na średniowieczną studnię. Szkoda. Tyle magii w tych lasach, tyle legend - zupełnie nie wykorzystane możliwości. Las Murckowski czaruje, a czary jego dla niewielu stoją odkryte. Trochę ta studnia taka... mało demoniczna ;)
Staw Janina

Nad stawem Janina

Gdzieś przed Nikiszem zatrzymuje mnie stary wiadukt. Na moście rozpoznawalna kreska. O! już kiedyś spotkałam się z pracami tej artystki. A tak, mural w Chełmku
Charakterystyczna ciekawa twórczość. Warto się zatrzymać, zanim lokalni artyści stwierdzą że lepiej w tym miejscu wyglądać będzie logo ich ukochanej drużyny piłkarskiej na przykład.





Więc w dzisiejszej opowieści będzie dużo sztuki. Wręcz nawet przydużawo. Może trudno w to uwierzyć, ale sztuka na Śląsku, zaraz po zieleni, jest tym czego się ludzie nie znający Śląska właśnie tu nie spodziewają, a co te okolice mocno określa. Cały Nikiszowiec jest naszą Śląską kolorową stolicą. Mimo że to osiedle robotnicze, zawsze mam wrażenie że w powietrzu wisi atmosfera świątecznej niedzieli i babcinego ciasta. Dla osób z zewnątrz pierwsza wizyta na tym osiedlu jest zawsze totalnym zaskoczeniem, dla mnie tęsknotą do tradycji i umiłowaniem mojego pochodzenia.




Jednak sztuka na Śląsku to nie tylko tradycja. Nieopodal na terenie byłego szybu kopalnianego KWK Wieczorek mieści się galeria sztuki Szyb Wilson. Piękne przestrzenie służą promowaniu młodych, odważnych artystów. Jedno z takich miejsc gdzie  zabytkowe budownictwo w zetknięciu z nowoczesnością tworzy interesujące rozwiązania. Szyb Wilson mieści się na szlaku zabytków Techniki który zawsze szczerze polecam.




 Jak już objechałam te kulturalno - techniczne zakątki to wróciłam do centrum Katowic . Muszę przyznać że rowerem po mieście jeździ się coraz bardziej luksusowo. Z jednego końca centrum na drugi koniec wzdłuż Rawy podróżuje się bezkolizyjnie ścieżką rowerową. Szkoda że sama Rawa widokami nie powala. A tym bardziej zapachem. Taki mały szczególik nad którym miasto Katowice musi jeszcze popracować. Widzę tu szansę dla rozwoju myśli, nie wiem z jakiego kubełka zaczerpniętej że niby " Katowice - miasto ogrodów". Jak żyję, żadnego ogrodu sobie w okolicy nie przypominam. Ale nie tracę nadziei, a nuż mnie kiedyś miasto zaskoczy.




Bebok


Spodek

Wiele lat temu gdy jeszcze studiowałam w Katowicach to miasto mnie przytłaczało. Wiele się od tego czasu zmieniło, a ja nadal tracę orientację w przejściu podziemnym na głównym rondzie. Przynajmniej raz muszę wyjść nie tam gdzie zamierzałam. Ale co tam.. zgrywam że jestem świetnie zorientowana, o drogę przecież pytać nie będę. Choć tak trochę wstyd... najwyższy czas się nauczyć rozróżniać kierunki.
centrum handlowe Silezja

Legendia - park rozrywki

żyrafa w parku Chorzowskim

W końcu udaje mi się trafić do Chorzowskiego parku. Po drodze mijam centrum handlowe, stadion i ZOO. Wszędzie masy ludzi, samochodów, rowerzystów, wreszcie spacerowiczów. Szczerze mówiąc zawsze dziwią mnie rowerzyści którzy w takich miejscach "trenują". Bo jak można inaczej nazwać szalony slalom ścieżkami parkowymi pomiędzy spacerowiczami, dziećmi na rowerkach biegowych, właścicielami psów i silną reprezentacją rolkarzy. Staram się unikać takich miejsc w miarę możliwości, a jak już muszę przejechać, staram się znaleźć takie miejsca gdzie jak najmniej będziemy sobie wchodzić w paradę. Takim miejscem w Chorzowskim parku jest ogród różany. Nie jest to szczególnie popularne miejsce - zawsze napotykam tu ciszę i spokój. Pojedyncze osoby przechadzają się pośród róż, lub odpoczywają na zacienionych ławeczkach. Od lat 80 niewiele się tu zmieniło - może dlatego też ma się wrażenie że czas w ogrodzie ma inny wymiar. Na jednej z ławeczek siedzą bohaterzy Śląskiej piosenki - Karlik i Karolinka. Według podania Karolinka była córką młynarza, piękną i kapryśną. Wpadła w oko młodemu Karlikowi który dziennie czekał na nią przy mostku przez który dziewczyna chodziła do Gogolina. Panna nie była rada kawalerowi,odrzucała jego zaloty,  ale ten był tak zawzięty że w końcu udało mu się zdobyć przychylność pięknej młynareczki. Siedzą sobie obecnie w otoczeniu róż i wspominają dawne czasy.




No i teraz wróćmy do tematu sztuki Śląskiej - odnalazłam ten fragment parku w którym znajduje się powstała w 1963 z inicjatywy J. Ziętka i Związku Artystów Plastyków plenerowa galeria sztuki współczesnej. Prezentowane prace wybranych artystów miały być wymieniane co dwa lata, ale coś chyba po drodze nie pykło, od lat 80 bowiem sprawa się rypła i co się zastało to sobie stoi do dziś. Tu jeszcze mniej przechodniów zagląda i gdyby nie stojąca w pobliżu restauracja pewnie zupełnie by o nich zapomniano.






Park Chorzowski zajmuje ogromną przestrzeń, w związku z czym wiele miejsc jakby utknęło w poprzedniej epoce i przypomina trochę skansen. Wiele jednak się dzieje, renowacji poddano halę wystawową Kapelusz, w remoncie jest również Śląskie planetarium. Chorzowski park jest nadal jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc kultury i wypoczynku na mapie śląska.



 Aż wstyd przyznać - nigdy nie byłam w Chorzowskim Parku Etnograficznym. Mimo że żywo interesuje mnie kultura i tradycja mojej ziemi, to jakoś niespecjalnie lubię skanseny i muzea ze starymi gratami. Owszem, drewniane chaty robią na mnie wrażenie i nie miałabym nic przeciwko zamieszkaniu takowej, to jakoś tak...skansen? Nie, nie czuję tego klimatu. Facet który prowadził wyżej wspomniane szkolenie, pewnie stwierdziłby że to typowe dla kinestetyków.
Mniejsza z tym. Nie było mnie i tak pozostać nie może. Na zwiedzanie skansenu poświęciłam tak dużo czasu, że gdy uświadomiłam sobie która jest godzina to o kontynuowaniu wycieczki nie było już mowy















Żabie Doły znów muszą na mnie poczekać. No cóż, cele są po to by mieć ciągle w życiu do czego dążyć. Jeśli nie tym razem to następnym. Zresztą patrząc na ilość zrobionych po drodze zdjęć moi nieliczni "czytelnicy" jeszcze dłuższej opowieści mogliby nie przełknąć. Zakończmy więc na dzisiaj. W drogę powrotną ruszam pociągiem. Przedemną jeszcze druga część dnia w gronie rodzinnym. No to...do następnego.

Trasa: Bieruń - Lędziny - Murcki - Giszowiec - Nikiszowiec - Katowice - Chorzów - Katowice (około 65km)