wtorek, 30 kwietnia 2019

Historia zapisana w Lesie

Ten post ma tytuł książki napisanej przez Kazimierza Cywińskiego a wydanej przez Dyrekcję Lasów Państwowych na użytek wewnętrzny. Na nieszczęście dla leśników, a szczęście dla takich zapaleńców jak ja i Jan, powstały pewne przecieki i książka dostała się w niepowołane ręce. I co potem następuje...hmmm...aha...uuuu.....a to ciekawe. No i trzeba się zapoznać z niewiarygodnie zagmatwaną sprawą jaką jest podział rewirów leśnych. Kto raz na oczy widział mapę leśników, ten wie o czym piszę. O ile jeszcze znaleźć konkretną działkę na mapie nie wydaje się być aż tak wielkim problemem, to w rzeczywistości odnalezienie tej działki w lesie, a w tej działce małego krzyżyka - to już mocna rzecz. Jan potrafi.
A jak ktoś potrafi - no to warto się od niego nauczyć. A skoro Jan potrafi, a ja wiem - to już powstaje drużyna niezniszczalna i koniecznie trzeba coś zrobić razem

Jadę na spotkanie

A tu mamy reper - kamień pomiarowy
Z Janem umówiona jestem pod pomnikiem powstańców w Gostyni. Pod względem technicznym wyprzedza mnie o tysiąc lat świetlnych - kamery, statywy, profesjonalna nawigacja... Wszystko porządnie udokumentowane, potwierdzone i odznaczone na mapie. I ja w końcu pojawiam się na jakimś materiale i mogę potwierdzić że byłam, a nie wpuszczam ściemę. Jak jadę sama, to nawet selfie nie zrobię, chyba że przez przypadek strzelę jakiegoś samobója w stopę, przy sprawdzaniu "dlaczego ten dziad znów zdjęć nie robi". Mój nowy kolega to profesjonalista - ja do tego dojdę za jakieś lat 20 i już nie będę musiała tłumaczyć lokalizacji w stylu: za tym laskiem w prawo, potem prosto do przecinki, potem w lewo i gdzieś tam. Teraz już wiem że mój telefon potrafi zatrzymać lokalizację. Postęp, wow.
Tak mniej więcej wygląda zawsze moje tłumaczenie  jak dojechać do bunkra na Starej Pile. Niby wiem, ale zawsze wydaje mi się że to było bliżej. A w związku z tym że leśni zamknęli całą drogę to na początek znajomości postanowiłam zabłysnąć i zaproponowałam skróty w stylu droga-dróżka-krzaczory, a co za tym idzie chwilę jedziemy, potem pchamy a następnie niesiemy rowery. Jan po dżentelmeńsku twierdzi że lubi takie atrakcje i przepycha swój objuczony rower przez przykopę. Jestem nawet w stanie mu uwierzyć - on przynajmniej ma długie gacie.


Pierwsze groby napotykamy w Jankowicach. To bardzo bogate historycznie miejsce, o czym będzie jeszcze nieraz okazja napisać. Tym razem interesują nas jedynie mogiły niemieckich żołnierzy - bo te po kolei znikają z lasów. Te trzy mogiły przy ulicy Złote Łany mimo iż pochodzą z czasów II wojny światowej, nie są grobami żołnierzy niemieckich i nie są w lesie.Na całe szczęście dla nich, gdyż mały cmentarzyk ma duże szanse przetrwać w tym miejscu. Grobów było tu o wiele więcej, jednak po wojnie żołnierzy rosyjskich przeniesiono na cmentarz w Pszczynie, niemieckich - do Siemianowic. Ale historia tego miejsca sięga o wiele, wiele dalej - do czasów wojny 30letniej. Podobno pochowano tutaj żołnierzy Szwedzkich, lub Duńskich, świadczą o tym odkryte w tym miejscu części uzbrojenia. Dzisiaj ten cichy cmentarzyk uległ zapomnieniu, trzech niemych mogił już nikt nie odwiedza, choć na jednej widać ślady dbałości - ktoś wymienił krzyż i tabliczkę. Kamienny krzyż nie ma inskrypcji - nie wiadomo kto i kiedy go wystawił. Lokalni mieszkańcy odpowiadają że nie wiedzą - to zawsze tu było.

Krzyż na Szwedzkim cmentarzyku

Trzy groby

Kapliczka na drodze Złote Łany - też nie wiadomo jakiej daty

Piękny ołtarz w kapliczce

Kapliczka słupowa
Rozpoczął się teraz leśny odcinek naszej wycieczki - prowadzi Jan bo miejsce jest tak położone że trafić tu dwa razy graniczy z cudem. Jemu się to jednak udaje bez pudła. Nie wychodzę z podziwu dla orientacji w terenie - ja to się pomiędzy dwoma drzewami gubię. Ale dalszą drogę już znam, przez łąki w lesie zwane Karyje gdzie stoi drugi samotny grób nieznanego żołnierza i potem drogą na łobrozki. Tą nazwę poznałam niedawno, ale chyba nie powinna dziwić - ilość kapliczek na trasie zobowiązuje. Mnie cieszy że kapliczki są pięknie odnowione, jak jechałam tędy ostatnio część była zniszczona. Niestety nie czas je tak potraktował, a ludzkie grubiaństwo. Niestety piękna kaplica w Międzyrzeczu obok gajówki już nie wygląda tak dobrze. O ile z przodu jeszcze jako tako się trzyma, wystarczy podejść od tyłu, żeby uznać zły stan budowli. Ponadto ktoś stłukł szybkę i rozbił figurę Jezusa. Chwilę podumaliśmy nad kierunkiem podążania świata i wyruszyliśmy w dalszą drogę.

grób nieznanego żołnierza niemieckiego - zlikwidowany
grób nieznanego żołnierza na Karyjach

droga na łobrozki -kapliczka I

droga na łobrozki - kapliczka II

droga na łobrozki - kapliczka III

kapliczka obok gajówki Międzyrzecze

wnętrze kaplicy

Etap drugi naszej wycieczki to Bojszowy. I tu jest co objeżdzać - tak musiałam opracować trasę by pokazać nowemu znajomemu...w zasadzie jak ktoś ze mną przejechał tyle kilometrów to już prawie jakbyśmy zjedli beczkę soli - więc można powiedzieć już staremu znajomemu...jak najwięcej walorów mojego powiatu. Wiem... zależy kto co nazywa walorami.

Krzyż na rozstaju - Bojszowy Nowe

płyta nagrobna - pozostałość po mogile

grób nieznanego żołnierza w polu

my się przedzieramy, a on sobie poczeka

kapliczka w Bojszowach - zawsze ładnie uprzątnięta, ale jeszcze nie udało mi się napotkać osoby która się nią zajmuje

Kapliczka Huberta koła łowieckiego Przepiórka w Bojszowach

I teraz się trochę trzeba wrócić

I jeszcze jeden grób pomiędzy polami

Jak już wyjechaliśmy spomiędzy tych pól i lasów, to warto się było trochę rozejrzeć po tych Bojszowach. Ja tam oczywiście w telegraficznym skrócie, a Jan miotał się i fotografował wszystko co się dało. Jak w końcu dotarliśmy do pomnika św. Barbary to zagroziłam, że jak zacznie fotografować te wszystkie kamienie to sobie pójdę. Ja rozumiem że można mieć na stronie opisane parę tysięcy kamieni pamiątkowych - ale w Bojszowach zaszaleli i wyłożyli kamolami całą alejkę. W dodatku na każdym coś napisane. No rewelacja...
Ale ja już tu pięć razy byłam.
No cóż, pozostało cierpliwie czekać i kopać szyszki. A nie, nie szyszki... żołędzie tam były

makieta dawnego kościoła Bojszowskiego - w tle aktualny kościół

pomnik powstańców na cmentarzu

pomnik poświęcony bohaterskim mieszkańcom ratującym wieźnia oświęcimskiego - późniejszego aktora i dyrektora teatru Polskiego

Jeden z historycznych kamieni

pomnik św Barbary - pamięci górnikom ofiarom wypadków na kopalni
Za karę jedziemy przez Chełmeczki. Nie ma zmiłuj, wycieczka bez góry - to jak nie wycieczka. Jan zapytany o wybór - grób, czy kapliczka - wybiera oczywiście grób, ale i w sumie kapliczkę udaje nam się "ogarnąć". Bądź co bądź, to kultowe miejsce tej okolicy. Być i nie zobaczyć... co byłby ze mnie za przewodnik.
Wycieczka kończy się tradycyjnie na Bieruńskim rynku. Jakoś ciężko mi uwierzyć że przejechałam prawie 70 km i to nie wiadomo kiedy. Widać na swoim czas inaczej leci. Potwierdza to fakt, że jak siedzę w domu to mi cały dzień mija i nic pożytecznego nie zdążę zrobić.
Zdjęcia trochę "eknięte" - widać chyba już mam jedną nogę krótszą :D
grób NZ na stoku góry Chełmeczki

kapliczka na Chełmeczkach

św Jan z kapliczki przy Walenciku

wielkanocny utopiec
I jeszcze parę słów wyjaśnień - dlaczego te groby, co to za dziwna pasja?
Po pierwsze - jest to nasza historia zapisana w lesie, historia naszych ziem, naszych przodków. I nieważne, żołnierz niemiecki, polski czy ruski - czyjś syn, ojciec, brat  - często bardzo młody człowiek - nigdy nie powrócił do domu, pozostał na obcej ziemi, w obcym lesie. Teraz te miejsca znikają. Ponoć dyrekcja Lasów Państwowych wydała dekret o ekshumacji grobów leśnych, gdyż palone na nich znicze powodują zagrożenie pożarowe. I to drugi powód - ocalić historię od zapomnienia. Historię zapisaną w lesie.

Trasa: Bieruń - Tychy - Gostyń - Jankowice - Międzyrzecze - Bojszowy - Bieruń (68km)

sobota, 27 kwietnia 2019

Powrót z Rybnika

Po dobrze spędzonym czasie szkoleniowym wpadłam jeszcze do Soni na obiad, a co za tym idzie w trasę powrotną ruszyłam z małym opóźnieniem. Dobrze znany Paruszowiec pozostał po drugiej stronie miasta, ominęło mnie również kręcenie przez znane Rybnickie ronda. Cały Rybnik wzięłam bokiem. Ciekawiło mnie by zajrzeć to, tu to tam... Niestety jak zajrzałam na zegarek -  ten nie był dla mnie łaskawy. Że nie jestem jakimś tam szybkim kolarzem, zrobienie 60-kilometrowej trasy w trzy godziny nie wchodzi w rachubę. Nawet przy tak wyśmienitej pogodzie.
elektrownia Rybnik

zatoczka zalewu Rybnickiego
Zależało mi na dosłownie kilku miejscach, w tym nieznanym mi zakątku świata, lecz też z kilku z bólem zrezygnowałam. Kościół w Wielopolu, mimo że był tak blisko, nie wygrał w konkurencji z wyskakującymi dymkami messengera "Kiedy wracasz mamo?" Przyśpieszamy
Kamień był w zasięgu, czyli po drodze. Krzyżówka w środku lasu i ruch jak w centrum. Po kilku chwilach wyglądałam jak pracownik piaskowni. A mimo kopalni piasku w oczach nie oparłam się urokowi przydrożnego Krzyża. Chrystus na tym wizerunku ma tak przeraźliwie niebieskie oczy i przenikliwy wzrok, że wpatrywałam się zauroczona przez dłuższą chwilę. Krzyż stoi w miejscu w którym zostali pochowani zamordowani przez zbójców handlarze. Właściciel ziemski postawił w tym miejscu pierwszy duży krzyż, wcześniej był tu jedynie usypany kopiec.W 1953 postawiono nowy poświęcony krzyż, a polanę wokół niego zwie się polem przy gróbku. Obok stoi kapliczka św. Huberta. A gdzieś w krzakach w okolicy znajdują się trzy krzyże, groby nieznanego pochodzenia, o których historie czytałam już wcześniej. Ruszam polną piaszczystą ścieżką, bo być a nie zobaczyć  - to nie w moim stylu. O tych krzyżach chodzą sprzeczne informacje.. słyszałam że to grób zastrzelonych więźniów oświęcimskich, ale i że tajemnicze groby dzieci. Gdzie leży prawda?

Hubertus

on wyraźnie mi się przygląda

pięknie się ten krzyż komponuje z świeżą zielenią

w kapliczce Huberta zatknięte takie cudo

słoneczne popołudnie

tajemnicze trzy groby
Zaraz za Kamieniem porzucam główny szlak dookoła Rybnika i kieruję się na niezwykle urocze miejsce któremu muszę kiedyś poświęcić więcej czasu i odrębną opowieść. Kanetowiec zatrzymał mnie na chwilę... zbyt krótką by poznać jego urokliwe zakątki, stawy, omszałe drzewa. Nie udało mi się nawet zobaczyć mostka przez który pomykała od 1856 roku trasa kolejki wąskotorowej z Rybnika do Leszczyn. Chwilę spędziłam na sporej polanie wypoczynkowej, gdzie stoi kamień poświęcony Oskarowi Michalikowi, znanemu w tych okolicach wybitnemu badaczowi przyrody i zapalonemu rowerzyście. Kamień narzutowy przez niego odkryty już kiedyś odwiedzałam. Z panem Michalikiem czuję że znaleźlibyśmy wspólne słowo :D
Stara Bana
Potok przy drodze Staro Bana
Kamień poświęcony Oskarowi Michalikowi

I to już koniec stron zupełnie dla mnie nowych. Wkraczam na tereny które wpierw coś mi przypominają, potem przypominają mi więcej, aż w końcu jestem jak w kieszeni. Jeszcze sporo do domu, słońce mnie głaszcze po plecach i długie kładzie cienie. Nie zatrzymuję się już wiele, messenger informuje że ktoś tam na mnie w domu z utęsknieniem czeka.
Palowice mijam, kierując się prosto na krzyż na Wytrzęsowie. Historię tego krzyża opisywałam już kiedyś. Lubię gdy historia miejsca jest znana i ktoś zadał sobie trud przekazania jej przechodniowi. Tak jest i tutaj. Przed krzyżem grozi przewróceniem ogromny świerk. Musiał zostać naruszony podczas wichury. 
Następny przystanek na Królówce - znane i lubiane miejsce rowerzystów. Pachnie pizzą i żołądek przypomina o swoim istnieniu. Ale czas nagli, znów zamiast ciepłego posiłku wybieram batona i ruszam w dalszą drogę. Wolałabym by noc nie zastała mnie w lesie.

Hubertus

wiem gdzie na jagody przyjadę

krzyż na wytrzęsowie

szczególik

mimo późnej godziny słoneczko jest nadal  uprzejme

kapliczka w królówce

Jeden z moich ulubionych krzyży
młodość

las płonie (od słoneczka)

Pittermann

słoneczko idzie do Korzyńca

bluszcz

Na skraju Babczynej doliny

Kobiór - klupiący mostek

księżyc na stawie Pitlok
No i wieczór mnie zastał w trasie. Lubię jeżdzić nocą, lecz niekoniecznie przez lasy. Na szczęście to już rzut beretem przed domem, gdzie czeka na mnie rodzinka i własne ciepłe łóżeczko - kolejna świetna sprawa w mojej rowerowej pasji - doceniam że mam gdzie wracać, umyć nogi, przytulić się i powspominać.
księżyc ma na mnie swoje oko

Na czerwonym krzyżu
Trasa: Rybnik Stodoły - Golejów - Kamień - Przegędza - Szczejkowice - Woszczyce - Zgoń - Kobiór - Bieruń (65 km)