Jadąc ostatnio do naszej przyczepy w celach remontowo-przygotowawczych, na trasie Brzeszcze- Oświęcim mijaliśmy taki zagajnik pomiędzy zabudowaniami. I tak jakoś mi się ni z gruchy, ni z pietruchy wyrwało " ej, a te Kramarki to może tu?"
No i już nie było odwrotu - nie minęło kilka dni, a znów jechaliśmy z Krisem na Brzeszcze. Tym razem na rowerach. Niedługo to zaczną nadawać tam ulicom nasze imiona a o parze świrusów po okolicy, zaczepiają mieszkańców i zadają pytania o dziwne miejsca - krążą już pewnie po Brzeszczach legendy. I mimo że nikt nic nie wie, a ci co ponoć wiedzą odsyłają nas w zupełnie różnych kierunkach - jesteśmy nie do zdarcia i tak łatwo się nie poddajemy. Owszem, zdajemy sobie sprawę że obszar naszego poszukiwania jest ogromny, ponadto poszukiwanie czegokolwiek o tej porze roku, bez jakichkolwiek normalnych wskazówek jest szukaniem igły w stogu siana, to chyba lubimy mieć taki "impuls". Kris mniej sobie radzi z sytuacjami bez wyjścia i zaczyna się robić nerwowy, ja podchodzę do sprawy na zasadzie "nie o to chodzi by złapać króliczka..." i póki mam czego szukać, to wcale nie zależy mi by znaleźć od razu.
Znudziła mi się trasa przez Międzyrzecze, zaproponowałam więc Jedlinę. Ma to też drugie dno - może uda się znaleźć przy okazji krzyż który opisywał pan Lysko. Krzyż znajduje się gdzieś w lesie, a przynajmniej powinien się znajdować, bo nie słyszałam o nim żadnych informacji, nie spotkałam się z żadną choć najmniejszą wzmianką. I nawet w Eksploratorach nie ma. Conajmniej zadziwiająca sprawa.
|
facelia |
|
Jan Nepomucen |
Próby wejścia w gęstwinę kończą się szybką ewakuacją. Krwiożercze bestie gonią nas jeszcze kilka metrów. Podobnie jest na terenie zabudowań gospodarczych w parku Jedlińskim. W zasadzie nie wiem, czy te zabudowania pozostały po istniejącym niegdyś w tym miejscu zameczku, czy nie były z nim związane. Faktem jest że kiedyś, dawno temu przyprowadziła mnie tu moja koleżanka Ania i wtedy już pałac popadał w ruinę, ale dobry inwestor jeszcze mógłby przywrócić mu świetność. Nikt taki się jednak nie znalazł i w konsekwencji rozebrano go, pozostawiając parę ruin budynków gospodarczych i zaniedbany park. Próbowałam w bibliotece poszukać jakiś informacji na jego temat. Niestety, tak jak w internecie, również w książkach nie znalazłam żadnych informacji. Jakież to musiało być piękne miejsce w spływie dwu rzek. Staw będący za pałacem wysechł, bądź został osuszony. Podobnie jak płynąca przez las rzeczka, która pozostawiła po sobie kręte koryto pomiędzy prastarymi dębami. Folwark w tym miejscu założył Zygfryd Promnitz właściciel państwa Pszczyńskiego, jednak nie wiadomo czy to on rozpoczął w tym miejscu budowę zamku którego datę powstania szacuje się na lata 1643 - 1650.
|
tak mógł wyglądać Jedlinski pałac |
|
Jan Nepomucen |
|
Krzyż morowy upamiętniający zmarłych na tyfus mieszkańców Jedliny |
Wracamy kawałek - bo skoro nie idzie przez las, to może wzdłuż lasu? A jak chcę popatrzeć z mostku na Pszczynkę i nie mam ochoty jechać drogą. Tułamy się opłotkami, ścieżynkami, tak od mostku do mostku. Dopiero wpadłam na to jak mój region obfituje w mosteczki, mostki. Gdziekolwiek pojadę przekraczam to Wisłę, to Przemszę, Mleczną, Gostyń, albo Sołę. Czasami są to mosty jak tu nad Wisłą - z wyrwanymi przęsłami, pośród pól i łąk. Mogłabym się tu poobijać, ale Krisowi gdzieś się śpieszy i już zniknął za zakrętem. Faceci tak mają.
|
Jedlińskie łowiska |
|
prawie jak na księżycu |
Przez stary most na Wiśle mało kto się przeprawia - niewielu już o nim pamięta, ale ścieżka widać rozjeżdżana przez quady, na szczęście jest przejezdna. Ostatnio było sucho i teoretycznie da się przejechać, choć dla mnie to już za wiele - kręgosłup mi się od nerek odbija i wolę od czasu do czasu przeprowadzić rower niż nabawić się bólu odsiodołkowego.
|
most przez Wisłę |
Jak już pisałam Brzeszcze mamy już obcykane. Wciąż jednak nie odnaleźliśmy intrygującego nas miejsca. Zapewne jest niezwykle ukryte - toteż większa będzie satysfakcja, kiedy je w końcu odnajdziemy. Jestem podekscytowana, wydaje mi się że tym razem byliśmy niezwykle blisko.
Zostawimy ten temat do jesieni, wtedy gdy z drzew opadną liście, a trawy zaczną się kłonić - łatwiej będzie się przedzierać przez gęstwinę, która latem parzy, czepia się i chwyta gdzie popadnie.
|
krzyż niedawno został wyremontowany. Zachowano fragment oryginalnego zapisu |
|
słupek graniczny z inicjałami Stefana Habsburga |
Jak już wróciliśmy do punktu wyjścia, po raz kolejny bez rezultatu - powiedziałam że skoro tu jesteśmy to chcę podjechać do kapliczki Anny Samotrzeciej. I tu po raz kolejny Brzeszcze mnie zadziwiły - jeden z najbardziej ciekawych krzyży przydrożnych został również niedawno pięknie odnowiony. Krzyż z r 1844 stoi na miejscu dawnego pręgierza - zachwyca starannym i bogatym wykonaniem w piaskowcu figury św Anny, w zdobionym płaszczu, trzymającej w ramionach małą Marię i dzieciątko Jezus. Czyż nie jest przepiękny? Uwielbiam takie perełki. Krisowi też się podoba.
Brzeszcze uzyskują ode mnie kolejnego +
Ale tego że nikt tu mi nie umie powiedzieć gdzie są Kramary i Kramarki - nie wybaczę ;)
|
krzyż Anny Samotrzeć |
Kierujemy się na nasze mosty i mosteczki. Dzień jest piękny pogodny - marzy nam się gdzieś usiąść, napić się czegoś zimnego. Brakuje tu takiego miejsca, na pewno przyczyniło by się do rozwoju turystyki w okolicy - bowiem okoliczne stawy, piękno przyrody i nowo powstające ścieżki rowerowe sprzyjają temu bardzo. Ale człowiek nie wielbłąd - napić się musi.
Dopiero w Bojszowach kojarzę pierwszą "knajpkę" Saloon Texas to miejsce kultowe na mapie śląska, z tradycją. Dla będących w okolicy Texas był przystankiem obowiązkowym, wprowadzającym w klimat filmów Józefa Kłyka - pochodzącego z Bojszów filmowca amatora, kręcącego filmy o dzikim zachodzie.
Tym razem z dzikiego zachodu nici - brama Saloonu zamknięta, na stałe. Czyżby kolejny ciekawy lokal zniknął z mapy? A może to tylko przejściowe problemy? Tak było niedawno z będącym nieopodal Grofem. Obecnie dworek Grof oferuje obiady, imprezy, ogniska, jazdę konną i wypoczynek w przyjemnym zielonym miejscu. I tu się zatrzymujemy. Wspominam jak przyjeżdżaliśmy tu naszym pierwszym samochodem - jakieś dwadzieścia parę lat temu. Później jakiś czas był zaniedbany i zamknięty. Obecnie znów tętni życiem, w stawach pływają ryby, a po obejściu biegają konie.
|
goździk polny |
|
Pszczynka |
|
Nieczynny saloon Texas |
|
Konie w Grofie |
|
Mysza w Bojszowach |
Coś zbyt parno się robi. Chyba będzie trzeba uciekać przed burzą. Gdzieś w oddali cicho pomrukuje niebo. Niby daleko - ale z tymi burzami to różnie bywa. Lepiej więc będzie jechać na skróty. A ta ścieżka przy torach to dokąd prowadzi? No a jakże, ciekawość zawiodła nas w pole - w tym przypadku piękną nieprzejezdną łąkę. Na szczęście w oddali widać wał Pszczynki, a wałem to już luzik, co się będziemy poddawać skoro Kris już tam stoi. Burza wisi nam na plecach gdy pędzimy jak szaleni w stronę domu. Gdybym brała udział w maratonie - wystarczy puścić przez głośniki odgłos burzy, a jestem pierwsza na mecie. I nawet by mi przez myśl nie przyszło jakieś problemy z oddychaniem, niewydolność, czy astma. Wystarczy że gdzieś gruchnie w pobliżu, a wydolność moich płuc wzrasta 300%. Tuż przed domem dogania nas ulewa - tak wystarczająco żeby zmoknąć doszczętnie.
|
przez łąki na skróty |
|
nadchodzi burza |
No i zapomniałam wspomnieć że pojawiły się w tej opowieści dwie urocze myszy. Ojcem myszy jest Franek z Rudy Śląskiej - a spotkać je można w nieomal każdym mieście śląska, a również poza granicami. Mysza uśmiecha się do nas z wielu wiaduktów, zaniedbanych osiedli i mostów, czasem dzieli się ciekawymi sentencjami. Kto jeszcze nie spotkał myszy - ten gapa.
W opisie Jedlińskiego dworu korzystałam z broszury wydanej przez Bojszowy: Alojzy Lysko, Roman Nyga "Park zamkowy w Jedlinie"
Termin: 16.06.2019
Trasa: Bieruń - Jedlina - Bojszowy - Harmęże - Brzeszcze - Wola - Jedlina - Bojszowy - Bieruń (ok 55 km)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz