piątek, 3 maja 2019

W poszukiwaniu kapliczki młodego leśnika

Ostatnie dni kwietniowej pogody wykorzystałam na KWRPP (krótką wyprawę rowerową po pracy). Cel wyprawy podrzucił mi mój niedawny towarzysz. Cel  nie cierpiący zwłoki - bo już tak jest, że gdy dowiem się o czymś, o czym wcześniej nie wiedziałam - to tak mnie nosi, spać nie mogę, jeść nie mogę... Niektórzy w ten sposób opisują zakochanie, ale ze mną to zawsze było coś nie tak.
Takich "dowiedzajek" przez zimę nazbierało się nieco więcej. Nie wszystko da się zrealizować tak w trimiga - do niektórych trzeba się więcej przygotować, a inne są tak zakamuflowane że poszukiwanie jest nieomal szukaniem igły w stogu siana. Ale o tym więcej w opisie następnej wycieczki.
Po pracy mogę pozwolić sobie jedynie na sprawy pewne, potwierdzone i w miarę zlokalizowane. Ruszając z Tych, mam też już część drogi za sobą, a dzięki opisom Yanecka nie ma obaw że nie trafię.
Jadę przez miasto wzdłuż potoku Tyskiego. Za młodych lat urządzało się tu spływy na dętkach, obecnie trudno sobie to wyobrazić, mimo to okolice potoku nadal mają wiele uroku :D
Niezapominajki kwitną, pogoda idealna na wycieczkę - choć nie ma błękitu na niebie, to błękit w trawie nastraja pozytywnie.

Pomnik Ryśka

Kościół Marii Magdaleny w Tychach

Potok tyski - w tle wieża kościoła

Potok Tyski - pamiętam spływy na dętce potokiem. Teraz trudno sobie to wyobrazić
Już pewnie nie raz o tym pisałam że Tychy są bardzo zielonym miastem. Chyba jednym z najbardziej zielonych jakie znam. Nie dość że zewsząd otoczone lasami, to przestrzeń wewnątrz miasta również dobrze zagospodarowana. Nie opiewam z tego powodu że tutaj spędziłam swoje dzieciństwo - bo również dostrzegam sporo braków - między innymi źle oznaczone trasy leśne, brak wiat rowerowych i ścieżek łączących Tychy z innymi miastami. Pomimo tego, wypoczynek rowerowy w mieście ma się bardzo dobrze. Ja kieruję się na stary Browar Obywatelski który jeszcze niedawno stał i powoli popadał w ruinę, a wstęp na jego teren był wzbroniony. Dzisiaj jest miejscem kulturowym na szlaku zabytków techniki. Browar Obywatelski powstał w roku 1898 z inicjatywy spółki Brieger Aktien-Brauerei-Gesellschaft jako konkurencja dla pobliskich Browarów Książęcych. Rok później oba zakłady podpisały porozumienie w sprawie jednolitych cen piwa a w 1918 Browary Książęce wykupiły 90% udziałów. 20 lat póżniej oba browary połączyły się i weszły w skład spółki "Browary Książęce S.A. w Tychach" Za czasów wojny nie zostały zniszczone, ale sam czas nie był zbyt łaskawy i część zabudowań zaczeła popadać w ruinę aż została wykupiona przez prywatnego inwestora. Obecnie wszystko idzie w coraz lepszym kierunku, a teren pięknieje i staje się coraz popularniejszy - choć można tu jeszcze pomyszkować w ciszy i spokoju. Trwa remont części browarowej i może wkrótce w browarowej restauracji znów można będzie się napić tutejszego piwa? Ja tylko mam nadzieję że inwestor zachowa piękno tego budynku i całość będzie cieszyła oczy pierwotnym XIX wiecznym urokiem.
Restauracja Polonez







 Po opuszczeniu terenu browaru jadę wzdłuż domków pracowników browaru. Niestety mimo że budownictwo jest bardzo ciekawe, trochę głupio robić zdjęcia, gdy wokół posesji kręcą się właściciele. Wjeżdzam w las. Pamiętam jak biegła tędy piaszczysta ścieżka na której gdzieniegdzie wybijały źródełka krystalicznej wody. Teraz jest sucho, a droga szeroka i ubita. Przynajmniej las - to jeszcze las - mieszanina wszelakich drzew, a nie uprawne grządki. Lubię takie lasy. Ostatnio wyjątkiem jest wjeżdżając w las nie słyszeć jęku pił, nie zobaczyć zgromadzonych przy ścieżkach pni ściętych drzew. Rozwiązanie tej zagadki znajduję na leśnej krzyżówce - kamień FP. Czyli lasy w tej okolicy nie należały do Księstwa Pszczyńskiego, a co za tym idzie nie są lasami państwowymi. Słuszność mojej dedukcji potwierdza wisząca na drzewie tabliczka z napisem "Teren prywatny". W głębi taka różnorodność drzewostanu, że aż chce się jechać w tą zieleń. Jednak szanujmy czyjąś prywatność - jak pisze zakaz wstępu to trudno, nie wchodzimy. 
Za to niedaleko od głównej trasy jest moja enklawa, miejsce tak magiczne i zielone że schodzę z roweru i chwilę spaceruję, oddając się czystej radości z przebywania w tak pięknym miejscu. Nieraz próbowałam to zatrzymać na fotografii - jednak do tej pory mi się nie udało. Albo umiejętności małe, albo po prostu nie da się zatrzymać tego uczucia, tej magii, wieków historii poruszających liśćmi drzew, przechodzących zwierząt. Może to miejsce jest takie wyjątkowe tylko dal mnie, ale niespecjalnie lubię się nim dzielić.

lasy browarowe


kamień granicy księstwa pszczyńskiego

ścieżka w głąb prywatnego lasu

wycinka - chyba raczej drzewa powalone przez wichurę

moje leśne uroczysko


tu czas się zatrzymuje

następny kamień graniczny
O kamieniach granicznych Księstwa Pszczyńskiego dowiedziałam się niedawno, że nie tylko oznaczają granicę, ale również wydzielone działki leśne które były dzierżawione, bądź w rękach prywatnych. Potwierdziły to moje dzisiejsze obserwacje. Drugi słupek odnajduję na skraju lasu w Wyrach. Mam tu ochotę powęszyć po okolicy - tak mi się fajnie zrobiło, aż zachciałam pojechać w nieznane i tak jeździć bez celu, po okolicy wśród wysokich, falujących traw. Innym razem się wybiorę. Tym razem kieruję się przez Wyrskie pola w kierunku mojego ulubionego leśnego stawu. Tak, to zdecydowanie bardzo przyjemna wycieczka

kapliczka w Wyrach

płaskorzeźba w kapliczce

staw Stępnik - najeżony tabliczkami "zakaz wstępu". Zresztą i tak brakuje mu uroku mojego ulubionego Starego Stawu
Źródełko Jerzego jest miejscem gdzie zatrzymuje się nieomal każdy przejeżdżający rowerzysta. Mieszkańcy Tych chętnie czerpią tu krystaliczną wodę która jest zdatna do picia. Woda wybija tu w kilku miejscach, jedno jednak jest obudowane i przystosowane do czerpania wody. Niestety nie jest to zbyt gustowne. Słyszałam pogłoski, że miejsce ma być poddane rekultywacji. I mam nadzieję że ktoś ma dobry pomysł na to miejsce - widziałabym tu wiatę i coś z kamienia i drewna, coś o wiele lepiej komponującego się z lasem niż tanie kuchenne płytki i cerata. To miejsce zasługuje na to by o nie zadbać. Chętnie sama bym się zaangażowała w prace, gdybym wiedziała z kim rozmawiać.
Niewiele osób też wie, że niedaleko źródełka znajduje się zniszczony kamień książęcy - jeden z kilku znajdujących się w tutejszych lasach. Niestety nie zachowały się informacje o jego znaczeniu, ale świadczy o jego istnieniu samo nazewnictwo: Denkmalskie łąki, źródło pod denkmalem.
Dalej podążam ścieżką, znaną niewielu. Rzadko kiedy kogoś tu spotykam, spod kół umykają zdziwione moją obecnością żmije i jeden padalec. Zazwyczaj nikt ich w tym miejscu nie niepokoi.

ławeczki pod źródłem Jerzego czasy swojej "świetności" mają już dawno za sobą

podstawa książęcego kamienia

Dodaj napis


mokradła denkmalskie

królestwo żab, żmij i wszelakich zwierzątek wodnych
Na stary staw chodziło się za dziecka, między innymi na wagary i dlatego jest dla mnie taki nostalgiczny. Bajeczne miejsce o każdej porze roku, z bagnistymi rozlewiskami, stanowiskami kosaćca, brzozowiskiem odbijającym się w lustrze wody. Mimo że w pobliżu przebiega jedna z głównych ścieżek rowerowych wiodących z Paprocan na Wyry i Gostyń, mało kto tu skręca. A warto czasem skręcić ze szlaku.




Droga na Gostyń ostatnio była zawalona sprzętem, co skończyło się przedzieraniem się przez las na azymut. Tym razem wolałabym tego uniknąć. Na szczęście przez to moje "obijanie" się w lesie nastały godziny późno-popołudniowe i prace na drodze w kierunku Gostyni ustały. Mam wrażenie że przygotowują tu jakąś wylotówkę i wcale się nie zdziwię jak wyleją asfalt. W zasadzie... to może nie było by takie złe - trasa na Kobiórze cieszy się ogromną popularnością rowerzystów i rolkarzy - dlaczego nie mogło by być tak i tutaj? Oby tylko nie była otwarta dla ruchu samochodowego.

pigwowiec


Gostynka z mostu

tym razem skręcam tutaj
Kapliczka odnaleziona. Oto i cel mojej wycieczki. Kapliczka upamiętniająca młodego leśniczego Bernarda Krybusa. Nie wiadome są okoliczności powstania w tym miejscu kapliczki. Pod nią wisiała deseczka z wyrytym imieniem i nazwiskiem, oraz datami 1958 - 1996.
Szkoda że obecnie to tak wygląda. Może uda się uzyskać jakieś informacje na ten temat, a następnie odnowić kapliczkę. Taką mam nadzieję.
zniszczona kapliczka


Nie zawsze można ufać mapom. A jak w oddali widać stare dęby to już znak że most w tym miejscu już dawno zgnił.

kolejny raz w stronę Kobióra
kapliczka na smolarni
Wracając do domu postanowiłam odwiedzić jeszcze kamień nad Korzyńcem, mimo że już zaczęło zmierzchać. Mam w planach opracować trasę obejmującą wszystkie znane mi kamienie w naszych lasach. Niestety, wiele z nich zagineło. Na szczęście istnieją ludzie, których pamięć nie zanikła, których pasja pcha do odnalezienia i zachowania w pamięci naszej przeszłości, kultury i tożsamości terytorialnej. Mam nadzieję że uda się uratować to nasze leśne dziedzictwo od zapomnienia. Między innymi to mam i ja na celu, poprzez prowadzenie tych zapisków i robienie zdjęć. Nasza okolica podlega ciągłym podlega ciągłym przemianom i nie wiadomo co zachowa się w przyszłości, a co odejdzie w niepamięć pokoleń.

dębowa aleja

kamień Książęcy

na Korzyńcu

staw Dąbrowica

anioł przy drodze do Bierunia
Ostatnie zdjęcie przedstawia anioła upamiętniającego niepotrzebną śmierć młodej kobiety, która chyba trzy lata temu zginęła na tym drzewie, na kilka dni przed świętami wielkanocnymi.
Zawsze jadąc pamiętam o tym że w domu czekają na mnie dzieci, mąż - osoby dla których jestem ważna i potrzebna. Każdy z nas ma kogoś takiego - warto o tym pamiętać, pamiętać o swoim bezpieczeństwie, widoczności i szacunku dla innych uczestników dróg. A przy przydrożnym krzyżu wspomnieć o tych  - których powrotu nie doczekali  ich bliscy.

Data: 26-04-2019
Trasa: Tychy - Tychy Browar - Wyry - Gostyń - Kobiór - Bieruń (45km)

1 komentarz:

  1. fajnie sie to czytalo , dobra robota. Jestem w posiadaniu starych map pruskich, co gdzie jeszcze mozna znalezc w Puszczy . Prosze sie odezwac, podrwawiom gorko pyrsk !

    OdpowiedzUsuń