niedziela, 28 września 2025

Krzywy Kościół

 Leń - leniem, ale obiecałam, więc wstaję. Sobie najbardziej obiecałam i teraz mi głupio, bo o ile z jeżdżeniem śladami książki nijako problemu nie mam, to już z zrzucaniem zdjęć i opisaniem wyprawy jakoś mi niewyrywnie.

Jednak dzisiaj się spięłam, bo sprawa wygląda tak: przyszedł wrzesień. Ale to nie wszystko. Wrzesień przyniósł ze sobą soczyste premiery na moją literacką półkę. I to takie, które koniecznie musiałam mieć. Zamówiłam w przedsprzedaży i czekam cierpliwie. 

A gdzie tam.. niecierpliwie czekam. Tak jakbym nie miała ani jednej książki do przeczytania. Z tego oczekiwania wpadłam na wspaniały pomysł - a wezmę sobie urlop i pojadę na spotkanie autorskie z Karin Lednicką - autorką poczytnej powieści o Karwinie. Znający to miasto pomyślą: a o czym tam można napisać, w tej Karwinie nic takiego nie ma  a tym bardziej na trzy grube tomy. Więc ja wam dzisiaj opowiem - dlaczego Karwina to nie tylko rynek i lody. Zapraszam na wyprawę... w krzaki.

Premiera książki ma miejsce w piątek. W dodatku w Cieszynie - potrzebuję zatem urlopu i dobrej pogody. Z urlopem problemu nie ma, za to pogoda stwarza problemy. Prognozy co dzień to inne i niezbyt "prognozujące". W końcu barometr stanął na "zimno ale bez deszczu". Może być. 

Do Radostowic przez las lecę na słuchawkach. Leci książka o Czechach. A jakże. Dalej postanawiam się oddać w władanie przestrzeniom, wiatrom i dźwiękom otoczenia. Droga jest prosta, dzięki nowopowstałej ścieżce rowerowej również bezpieczna. Ale narzekam na wiatr.


Nawet nie rejestruję kiedy wpadam do Karwiny. Do współczesnej Karwiny, bo jak zaraz udowodnię - życie kiedyś toczyło się gdzie indziej. Ale tam mało kto zagląda. Rynek i Frysztacki zamek, może Darkowskie Laznie i nazod. Może dlatego, że dalej trzeba się nagłówkować.

Ja już nie pamiętam, jak po raz pierwszy trafiliśmy pod Krzywy Kościół. Może zobaczyliśmy go z głównej drogi Ostrawskej, a może gdzieś wyczytaliśmy, że jest tam sobie taki kosciółek pośrodku niczego, pochylony niby krzywa wieża w Pizie? Pamiętam, że uparłam się żeby tam pojechać a potem klnęłam na czym świat stoi, bo dojazd na rowerze jest prawdziwą udręką. Oprócz opcji drogą szybkiego ruchu równie dostępne są: drogi prowadzące do nikąd, ślepe ścieżki, nasypy kolejowe, dojazdy do zakładów i tereny zalane przez kopalnie. Jako że nie dzierżę oddechu kierowców na karku i gdzie mogę unikam dróg, tym razem wybrałam opcje pozostałe. Więc trochę mi zeszło zanim dotarłam do celu.


Oto i on - Krzywy Kościół św Piotra z Alkantry. Tu zaczyna się opowieść. Kościół ufundowali w 1736r Larischowie na miejscu dawnego drewnianego kościoła św Marcina. Nietypowość tego obiektu polega na tym, że w wyniku kopalnianej eksploatacji kościółek stojący niegdyś na górce opadł i przekrzywił się o prawie 7%.  Drugim, zadziwiającym faktem jest - że ostał się jako jedyna budowla w miejscu dosłownie zmiecionym z powierzchni ziemi. Nie wierzycie? Zapraszam w krzaki.











Tak, to nie jest jakaś gra miejska - to prawdziwe obrazy przeszłości tego miejsca. Tutaj, gdzie rosną chaszcze i wcale już niemałe drzewa, niegdyś... a w niektórych przypadkach nie tak dawno, kwitło życie. Całe kolonie, szkoły, karczmy, browar, zabytkowy ratusz a nawet pałac samych Larischów na Solcu. W miejscu gdzie na zdjęciu jest drewniany krzyż - kiedyś stał jeden z największych kościołów na śląsku. Do niedawna nie było w tym miejscu żadnego znaku. Wszystko, decyzją ówczesnych władz komunistycznych Czechosłowacji zostało rozebrane co do cegły. Olbrzymie połacie terenu wyludniono a mieszkańców przesiedlono. Pozostały kopalnie, które nadal przynosiły ogromne zyski.
Dzisiaj już nawet kopalnie nie funkcjonują. Większość szybów została wygaszona i zamurowana. Może w tych budynkach, które jeszcze pozostały w przyszłości powstanie muzeum starej Karwiny? Tej prawdziwej Karwiny. Może się do tego przyczynić fantastyczna trylogia czeskiej Pisarki Karin Lednickiej, która przez lata zbierała historie miejsca które przestało istnieć, miejsca naznaczonego piętnem historii cierpienia wielu pokoleń. 

I tu wracamy do kart książki. Tu miała miejsce jedna z najtragiczniejszych katastrof górniczych śląska cieszyńskiego. W 1894 roku w wyniku wybuchu łączonego w kilku szybach kopalni zgineło 235 osób. Całe rodziny zostały pozbawione ojców, braci, synów - a co za tym idzie środków do życia. O tym pisze w swojej książce "Krzywy Kościół. Kronika powieściowa utraconego miasta" Karin Lednicka.
Książki jeszcze nie przeczytałam, jednak historię znam dzięki wyśmienitemu przedstawieniu w wykonaniu Teatru Czeskiego Cieszyna na scenie polskiej. Co ogromnie również polecam. A tymczasem szukamy śladów historii na pobliskim cmentarzu.





Oprócz kapliczki poświęconej ofiarom katastrofy, warta poświęcenia uwagi jest pobliska kaplica cmentarza ewangelickiego. Teren cmentarza, mimo iż na odludziu w głębi lasu, jest widocznie zaopiekowany i uprzątnięty a sama kaplica przygotowana do remontu. Mam nadzieję że znajdą się na ten cel środki, bo budowla jest przepiękna. Warte uwagi jest że na nagrobkach mieszają się napisy w językach polskim, czeskim, śląskim. 
A wszystko podsumowuje sentencja:
"Kochałem cię ziemio z całej siły
i z tą miłością zszedłem do mogiły
Za to żeś więcej niż inna
Bogata bólem choć niewinna"





Zostawiam za sobą ten kawał historii i do następnego razu. Bo to nie cała przeszłość tej tajemniczej krainy. Jeszcze tu wrócę, po drugim tomie Krzywego Kościoła, na którego polskie wydanie już czekam niecierpliwie.

A potem dalej, do Cieszyna na spotkanie z autorką i nocny powrót do domu. Na szczęście mąż mi wyszedł naprzeciw, bo samej tak jechać po nocy to strach.

Trasa: Bieruń - Kobiór - Radostowice - Brzeźce - Studzionka- Pawłowice - Pielgrzymowice - Zebrzydowice - Karwina - Karwina Doły - Stonawa - Albrechtice - Czeski Cieszyn - Cieszyn - Zamarski - Kostkowice - Dębowiec - Ochaby - Drogomyśl -  Strumień - Pszczyna - Bojszowy - Bieruń (około 180 km)

Trasa opracowana na podstawie książki: Karin Lednicka - Krzywy Kościół. Kronika powieściowa utraconego miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz