Znacie to? Jak nie znacie - to ja parę pytań podrzucę do samodzielnego rozważenia. Tak jest myślę że ciekawiej.
Tym razem opowieść zaczyna się w miejscu w którym rozpocząć się powinna. Jest to kluczowe dla tej historii, bo choć wszystko co dotyczy rodziny Promnitzów ma początek w Pszczynie, to ważnym i jakże pięknym elementem tej historii jest zameczek myśliwski nad jeziorem Paprocańskim. Pałacyk został postawiony przez rodzinę Promnitzów w 1760, natomiast w sto lat później, już za sprawą H.H. XI Hochberga przebudowany w stylu, w którym pomimo pożaru i dalszych burzliwych losów pozostaje do dzisiaj.
Obecnie w Promnickim pałacyku znajduje się restauracja, której odwiedzenie polecam z uwagi na przepiękne wnętrza. Zresztą... cały pałacyk robi wrażenie i cieszy oczy.
halabardnicy na rozstaju dróg |
data ostatniej odbudowy po pożarze |
Pisałam już bodajże wcześniej że Pszczyńskie lasy nie mają przede mną tajemnic? Nic bardziej mylnego - jadąc jednym z najbardziej znanych mi odcinków dopada mnie przeczucie że gdzieś tutaj może być jeden z książęcych denkmali. Chyba czeka mnie nowa zimowa zajawka, bo coś mam wrażenie że moja intuicja nie na darmo mnie tu wodzi. Rany, ależ byłaby sensacja.
dąb z kapliczką |
krwawnica |
strażnik szlaku |
Tak na serio - nie wiem z jakiego okresu pochodzi. Podejrzewam że z XVIIIw i jest zapewne jedną z dwu najstarszych kapliczek w Tychach - w końcu stoi w najstarszej części miasta.
No to teraz trzeba szybko nadrobić kawałek drogi przez las. Nawet i dobrze, pewnie zamarudziłabym na Starym Stawie gdzie lubię zamarudzić. Bo jest pięknie. A to niewystarczający powód by wracać później nocą przez las.
No i nie ma marudzenia - wyprawy po pracy nie mają nieograniczonego limitu czasowego. No i jeszcze jedno- nie do końca to przemyślałam ten bystry pomysł, by w środku tygodnia, w godzinach największego natężenia ruchu sobie od tak wypaść na przelotówkę do Mikołowa. Było siarczyście.
Jeden pozytywny aspekt tej sytuacji - mijające składy podmuchem wiatru dodawały mi 300% mocy pod górkę.
Ale i tak mimo pomocy w podjeździe pod mikołowską górkę ze strony kilkunasto tonowych składów, żołądek na powrót zamienił się z sercem na miejsca dopiero po zjeździe do lasu Gniotek. Tak, to ten las w którym stoi ten wspomniany w jednej z wcześniejszych wypraw cygański most. Tym razem zamiast na most wyjechałam na nasyp i inną pozostałość niemieckiej myśli technologicznej. Swoją drogą ciekawe - czego ci niemcy tak od środka lasu się zabrali do roboty, nad koleją której nigdy nie ukończyli?
drewniana kapliczka przy ul Mikołowskiej |
las Gniotek |
most na odludziu |
staw pokryty sinicą |
No właśnie... wyszło jaka gapa ze mnie. Jakoś wcześniej nie udało mi się go wypatrzeć. Może i wcześniej gdy bywałam po prostu go nie było. Rzeźba powstała bowiem z inicjatywy o. Alana Ruska i Dyrektorów regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach dopiero w 2012. Utworzona na wzór tej z Promnic przez artystów Annę i Wojciecha Siek. Mimo olbrzymiego podobieństwa, po bliższym zapoznaniu uznaję że daleko mu do pierwowzoru.
Jak ktoś ma ochotę - może pobawić się w porównywanie i wyszukanie podobieństw i różnic pomiędzy pomnikami. A ja zastanawiam się tym razem - dlaczego akurat ten pomnik postanowiono odwzorować?
I teraz... prawdziwa ciekawostka. Na zdjęciu poniżej - Promnicki Hubertus na starej pocztówce. Zdjęcie porwałam z odmętów internetu, bo oczywiście nie posiadam oryginału. Nawet nie wiem dokładnie z jakiego okresu pochodzi. I teraz proponuję sobie porównać wszystkie trzy. Niesamowite?
Więc tak to pozostawię :D
Więc ja sobie już powoli powracam do domu. Mimo że dosyć kawałek drogi przede mną - nawet nie wiem kiedy znalazłam się na Lędzińskich polach. Nigdy nie nudzę się w trasie - myśli pędzą szybciej niż mijają kilometry. To takie fascynujące gdy historia rzuca nam wyzwania, a pod skorupą ziemi po której chodzimy śpią ukryte niesamowite historie i zagadki, których być może nigdy nikt nie odkryje. A może jednak? Kiedyś?
Trasa: Tychy - Żwaków - Wilkowyje - Mikołów - Kostuchna - Piotrowice - Panewniki - Piotrowice - Murcki - Lędziny - Bieruń (65km)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz