środa, 17 lipca 2019

Objazd historyczny Mikołowa

Niegdyś byłam małą, chudą, zahukaną dziewczynką. Nigdy nie odzywałam się nie pytana, a i zapytana nie zawsze. A potem...zgrubłam.
Niekoniecznie jestem śmielsza, w grupie ludzi zdarza mi się zapomnieć języka w gębie. Dlatego między innymi nie jeżdżę na zloty. Wielka mi frajda jechać pomiędzy ludzi, żeby się potem słowem nie odezwać i podpierać drzewa.
Nie wiem więc jak to się stało, ale taką "akcję" zorganizowałam po raz pierwszy. Sama napisałam do 4 obcych facetów i zaprosiłam ich na wyprawę po ziemi Mikołowskiej. Ach, tak... Jana poznałam już wcześniej. Reszty nie znałam wcale. Zapalnikiem był post na grupie rowerowej o jednym z pomników w Mikołowie do którego wywiązała się ciekawa dyskusja. Zwróciłam wtedy uwagę, że w takich dyskusjach udział biorą zawsze te same osoby, osoby które oprócz jeżdżenia na rowerze, dokładają starań by jak najwięcej z takiej wycieczki wynieść i przekazać innym. Pomyślałam że o tak.. to są ludzie z którymi wyprawa musi być ciekawa. I zanim zdążyłam przemyśleć czy mi głupio, czy nie... byliśmy umówieni.
po widnokrąg żółte fale

susza

wzgórze Skały
Zdziwiło mnie że panowie też się nie znają. Jednak ludzie których łączy pasja dogadują się niespodziewanie szybko. Już na rynku każdy rozwinął swoją mapę i rozpoczęła się burzliwa dyskusja, jak pośród starych dobrych znajomych. Byłam na to przygotowana - bo i owszem punkty wycieczki wyznaczyłam, ale myślenie nad tym jak dojechać z punktu do punktu - zwaliłam na barki nowo poznanych kolegów. Mnie tak w piaskownicy nauczyli, za czasów gdy byłam jedyną dziewczynką na podwórzu - dziewczyny wymyślają co robimy, a chłopcy wszystko organizują. Więc co ja będę im zabawki odbierać. Ahoj, przygodo.
Z rynku ruszyliśmy wzdłuż potoku na sam koniec plant, gdzie znajduje się wspomniany przeze mnie wcześniej kamień Charlotty. Niby miałam opowiedzieć coś o plantach, Wymyślance... ale ja szybciej i składniej piszę niż mówię - zanim bym się wysłowiła, to by nas już noc na Wierzysku zastała. A ja nie po to sobie panów z "dostępnego koszyka" wybrałam, by sobie niepotrzebnie język strzępić, na bank po powrocie do domu każdy sobie wszystko i tak obczyta i opisze. W zasadzie, to już dawno wszystko zrobione i tylko Wierzba dalej w lesie.
kamień Charlotty

cmentarz żydowski

pomnik ofiar
 Wierzysko, pomimo że już nie w Mikołowie, a w Łaziskach uznałam za obowiązkowy punkt planowanej wycieczki. Być i nie zajrzeć byłoby grzechem, toteż pośpieszyłam kompanów od grzechu uchować. Zdaję sobie sprawę że w okresie letnim tutejszych bunkrów i kamieniołomu bez przewodnika nie ma szans odnaleźć. Oczywiście pomimo że jako dziecko spędzałam tu wakacje, w jarze jak zwykle się sierota sama zgubiłam. Nie jest to miejsce zbyt popularne, za to ogromnie zarośnięte - z tego też powodu postanowiłam odpuścić hałdę Waleska i znajdujące się tam zabudowania pokopalniane. Zresztą, poza tym że pewnie chaszcze nieprzebrane, to nikt o zdrowych zmysłach nie będzie się pchał na otwartą przestrzeń w 40 stopniowym upale. I tak ciężko było nam ruszyć w dalszą drogę z ocienionego wzgórza św Jana.
Jest ten Stanisław?

"Ingrid zrób nam zdjęcie" czyli schron Stanisław

Pomnik św Jana Ewangelisty na Wierzysku

nie ma ścieżki? Trudno. I pojechał

w tle hałda Waleska

jeden z małych bunkrów

trocha se tu postojemy w tym cieniu

kamieniołom piaskowca
Po pokonaniu dłuższego odcinka na tzw patelni, podczas którego nie udało nam się ustalić który i za co kupuje niszczejącą wieżę wodociągową, docieramy do kolejnego bunkra, który o dziwo znajduje się już na terenie prywatnej posesji. No trochę głupio, że nas nie stać na wieżę a inny sobie stawia dom z bunkrem na placu. Trochę nielegalnie można sobie jeszcze go zeksplorować, zanim nie ukończono płotu, a na terenie nie pojawiła się jakaś krwiożercza bestia. Z przykrością zauważam że postępujące zabudowanie terenu odgrodziło nas zupełnie od lasu i jak podejrzewam przejazd przez ów las i odnalezienie znajdujących się tam bunkrów będzie jak wyżej dziką przygodą. Na szczęście Piotr podejmuje męską decyzję i zanim zdążę to przemyśleć wiedzie nas przez Mokre. Owszem, coś tam bąknełam że chciałam na Goj, a nie Mokre, ale w sumie co tam taka różnica, przynajmniej w cieniu kościoła można znów chwilę odsapnąć od tego upału. Przy okazji poznałam nową trasę z Mokrego do Goja. Zawsze mnie zastanawiało gdzie dojadę tą ścieżką. Teraz to mogę cwaniaczyć, żeby nie jechać pod tą okrutną górę (kto był, ten wie) tylko tak cyk,cyk,cyk przez pola, wprost pod Auchan, gdzie znajduje się pomnik więźniów Oświęcimskich. Panowie zdziwieni że tak blisko i że taka dziura, ale naprawdę o tym pomniku mało kto wie, nawet tu w Mikołowie. I ogromnie jestem dumna że mi udało mi się go odnaleźć.

wieża wodociągowa

każdy sobie coś tam robi

prywatny bunkier


płaskorzeźba w kapliczce Szwedzkiej

Mikołów Mokre - kościół św Wawrzyńca

Jan Nepomucen




miejsce stracenia przez hitlerowców 13 więźniów oświęcimskich
 Przejeżdżamy na drugą stronę drogi szybkiego ruchu i tym razem dowodzenie przejmuje Wojtek który wyprowadza nas.. w krzaki. Ma z tego powodu takie wyrzuty sumienia że do dziś się nie odzywa. Ale przecież w tym jest kwintesencja przygody - była ścieżka, nie ma ścieżki. Wszyscy zachwyceni takim obrotem sprawy przeciskamy rowery przez krzaczory, rozwalony mosteczek, przez miedzę. I to jest właśnie Panie - wyprawa!
Dolina Jamny jest wyjątkowym zakątkiem. Moim zdaniem miasto powinno dokonać wszelkich starań by utworzyć tu obszar ochrony przyrody i utrzymać rzekę w czystości.Jest to miejsce ze wszechmiar urocze i zróżnicowane. jak również i dzikie i niedostępne. Jednak sama Jamna mocno zanieczyszczona. Wystarczyłoby trochę chęci i pracy - będzie naprawdę pięknie. Sama chętnie zgłoszę się na ochotnika do oczyszczania rzeki.

papierowe mapy to podstawa na wyposarzeniu

Jan nie pęka - nie ma ścieżki? To trzeba ją wydeptać

najważniejsze że jest mostek

według mapy to będzie przez te pole

Miodowa budka w dolinie Jamny

historia rzecz ważna

w hołdzie jeńcom armii radzieckiej straconych przez hitlerowców
Jeden z pomników więźniów rosyjskich odnajdujemy bez problemu, natomiast nad drugim trzeba się nieco nagimnastykować. To nawet nie jest w szczerym polu, to miejsce śmiało można nazwać mianem "wielkie nigdzie". Te mapy na których ten pomnik jest zaznaczony( bo na większości nie jest) wskazują zupełnie różne miejsca, natomiast rzeczywistość jest zupełnie inna.
Mimo że kilka lat temu wraz z Krisem robiliśmy podejście do tematu od drugiej strony, mniej więcej potrafię ustalić gdzie szukać. Jak się okazuje problem stanowi jednak rzeka, która za sprawą ostatnich upałów sprawia wrażenie zaledwie strumyka - jednak stroma i grząska skarpa nie wygląda przyjaźnie. Ja na pewno nie zamierzam się wspinać. Na szczęście panowie znajdują miejsce gdzie księżniczka może przejść nie zamoczywszy bucika. I oto on: zupełnie odizolowany, zapomniany pomnik poświęcony więźniom.

spokojnie da się przejść

drugi pomnik jeńców armii radzieckiej

rzeka Jamnna
To była wyczerpująca część eksploracji i by wyruszyć w dalszą drogę musimy uzupełnić płyny. Jako że od paru godzin bujamy się po lesie i łąkach  - pozostaje tylko stacja benzynowa. Bo dalej to tylko las, i jeszcze więcej lasu. W lesie przynajmniej cień, ale jednocześnie duszno i parno. Korzystamy więc z orzeźwiającej kąpieli w jeziorze Starganiec. Woda nie jest zbyt przyjemna dla oczu i tak trochę jak przyciepła herbata, ale kto by się tam w tym upale przejmował.

My tak z pewną nieśmiałością a Jan już bada dno

jest wiata, jest postój

jak się nie da po piachu to się da po wodzie
W tych stronach pomników jest jak grzybów. Tyle że za grzybami to ja się wcale nie interesuję. Takim slalomem od pomnika do pomnika przetrzepaliśmy cały las i wyskoczyliśmy z drugiej strony. Jak już wyskoczyliśmy, to mi się przypomniało że krzyż jeszcze miałam im pokazać. Ale za to wpadła okazja odwiedzić dom Chruszczowa, choćby tylko zza bramy okiem rzucić. Gospodarza jak zwykle nie ma w domu - za to banda wściekłych ochroniarzy pewnie rzuciła by się, gdybyśmy tylko się odważyli chuchnąć na dzwonek. Choć nie wiem, czasy się zmieniły - ponoć ktoś tam kiedyś był i przeżył - takie przynajmniej krążą legendy. Jednak nie będziemy tego dzisiaj sprawdzać. Pyjter jako że jest "prawieusiebie" wyprowadza nas jakimiś skrótami, a ciśnie fest, bo został nam jeszcze jeden obowiązkowy punkt wycieczki, a wszyscy dostali już alert o zbliżającej się burzy.

pomnik pomordowanych

co czterech specjalistów to nie jeden

pomnik pomordowanych

pomnik pamięci żołnierzy AK

pomnik bunkier powstańców
 Ja dostaję dodatkowo alert domowy "gdzie jesteś i czy widzisz co się dzieje?" No widzę... ale być w okolicy i odpuścić? To niegodne przewodnika... Choć na dobrą sprawę - kto chce ten prowadzi. Tak czy inaczej - most cygański jest tą wisienką na torcie i bez wisienki nie odjedziemy. Więc pchamy te rowery przez kolejne pola, tym razem w towarzystwie ogromnej, czarnej chmury i zrywającego się wiatru. Burza łapie nas w swoje szpony jak już jesteśmy bezpieczni pod wiaduktem. W sumie to taki luksus i niewielu na to stać, by pośrodku lasu znaleźć tak fantastyczne schronienie. Jesteśmy szczęśliwcami. Tuż obok łamie się i pada drzewo, a my sposobimy się do koczowania.Mój ślubny, coraz bardziej zaniepokojony wyrusza mi naprzeciw, podobno w naszych stronach złe rzeczy się dzieją. Po krótkiej burzy wiatr zaczyna się uspokajać a deszcz ustaje. Decydujemy się na wyjazd z lasu. Panowie mimo że mają dalej do domów dotrzymują mi towarzystwa w oczekiwaniu na transport do domu, bo siada mi bateria w telefonie. Normalka.
Tu się rozstajemy - ja wracam samochodem, moi współtowarzysze mają jeszcze po kilkadziesiąt kilometrów drogi powrotnej. Trochę mi żal, ale jak widzę gałęzie porozrzucane na drodze w Bieruniu do głosu przyszedł rozsądek. Jednak fajnie że mąż przyjechał.
A powerbank oczywiście był cały czas w sakwie.

Mysza ostrzega

Most cygański
Jeszcze raz dziękuję panom Janowi, Januszowi, Piotrowi i Wojtkowi za towarzystwo i wspaniałą przygodę.
Link do świetnego opisu Jana, wraz ze zdjęciami i trasą do pobrania Tu (należy wyszukać w wyjazdach datę 01.07.2019)
Wszystkie obiekty były opisane w moich wcześniejszych wycieczkach, ze względu na długi opis nie zamieszczałam ich ponownie.

Termin 01.07.2019
Trasa: dookoła Mikołowa (około 70km)




1 komentarz: