Ten post ma tytuł książki napisanej przez Kazimierza Cywińskiego a wydanej przez Dyrekcję Lasów Państwowych na użytek wewnętrzny. Na nieszczęście dla leśników, a szczęście dla takich zapaleńców jak ja i Jan, powstały pewne przecieki i książka dostała się w niepowołane ręce. I co potem następuje...hmmm...aha...uuuu.....a to ciekawe. No i trzeba się zapoznać z niewiarygodnie zagmatwaną sprawą jaką jest podział rewirów leśnych. Kto raz na oczy widział mapę leśników, ten wie o czym piszę. O ile jeszcze znaleźć konkretną działkę na mapie nie wydaje się być aż tak wielkim problemem, to w rzeczywistości odnalezienie tej działki w lesie, a w tej działce małego krzyżyka - to już mocna rzecz. Jan potrafi.
A jak ktoś potrafi - no to warto się od niego nauczyć. A skoro Jan potrafi, a ja wiem - to już powstaje drużyna niezniszczalna i koniecznie trzeba coś zrobić razem
|
Jadę na spotkanie |
|
A tu mamy reper - kamień pomiarowy |
Z Janem umówiona jestem pod pomnikiem powstańców w Gostyni. Pod względem technicznym wyprzedza mnie o tysiąc lat świetlnych - kamery, statywy, profesjonalna nawigacja... Wszystko porządnie udokumentowane, potwierdzone i odznaczone na mapie. I ja w końcu pojawiam się na jakimś materiale i mogę potwierdzić że byłam, a nie wpuszczam ściemę. Jak jadę sama, to nawet selfie nie zrobię, chyba że przez przypadek strzelę jakiegoś samobója w stopę, przy sprawdzaniu "dlaczego ten dziad znów zdjęć nie robi". Mój nowy kolega to profesjonalista - ja do tego dojdę za jakieś lat 20 i już nie będę musiała tłumaczyć lokalizacji w stylu: za tym laskiem w prawo, potem prosto do przecinki, potem w lewo i gdzieś tam. Teraz już wiem że mój telefon potrafi zatrzymać lokalizację. Postęp, wow.
Tak mniej więcej wygląda zawsze moje tłumaczenie jak dojechać do bunkra na Starej Pile. Niby wiem, ale zawsze wydaje mi się że to było bliżej. A w związku z tym że leśni zamknęli całą drogę to na początek znajomości postanowiłam zabłysnąć i zaproponowałam skróty w stylu droga-dróżka-krzaczory, a co za tym idzie chwilę jedziemy, potem pchamy a następnie niesiemy rowery. Jan po dżentelmeńsku twierdzi że lubi takie atrakcje i przepycha swój objuczony rower przez przykopę. Jestem nawet w stanie mu uwierzyć - on przynajmniej ma długie gacie.
Pierwsze groby napotykamy w Jankowicach. To bardzo bogate historycznie miejsce, o czym będzie jeszcze nieraz okazja napisać. Tym razem interesują nas jedynie mogiły niemieckich żołnierzy - bo te po kolei znikają z lasów. Te trzy mogiły przy ulicy Złote Łany mimo iż pochodzą z czasów II wojny światowej, nie są grobami żołnierzy niemieckich i nie są w lesie.Na całe szczęście dla nich, gdyż mały cmentarzyk ma duże szanse przetrwać w tym miejscu. Grobów było tu o wiele więcej, jednak po wojnie żołnierzy rosyjskich przeniesiono na cmentarz w Pszczynie, niemieckich - do Siemianowic. Ale historia tego miejsca sięga o wiele, wiele dalej - do czasów wojny 30letniej. Podobno pochowano tutaj żołnierzy Szwedzkich, lub Duńskich, świadczą o tym odkryte w tym miejscu części uzbrojenia. Dzisiaj ten cichy cmentarzyk uległ zapomnieniu, trzech niemych mogił już nikt nie odwiedza, choć na jednej widać ślady dbałości - ktoś wymienił krzyż i tabliczkę. Kamienny krzyż nie ma inskrypcji - nie wiadomo kto i kiedy go wystawił. Lokalni mieszkańcy odpowiadają że nie wiedzą - to zawsze tu było.
|
Krzyż na Szwedzkim cmentarzyku |
|
Trzy groby |
|
Kapliczka na drodze Złote Łany - też nie wiadomo jakiej daty |
|
Piękny ołtarz w kapliczce |
|
Kapliczka słupowa |
Rozpoczął się teraz leśny odcinek naszej wycieczki - prowadzi Jan bo miejsce jest tak położone że trafić tu dwa razy graniczy z cudem. Jemu się to jednak udaje bez pudła. Nie wychodzę z podziwu dla orientacji w terenie - ja to się pomiędzy dwoma drzewami gubię. Ale dalszą drogę już znam, przez łąki w lesie zwane Karyje gdzie stoi drugi samotny grób nieznanego żołnierza i potem drogą na łobrozki. Tą nazwę poznałam niedawno, ale chyba nie powinna dziwić - ilość kapliczek na trasie zobowiązuje. Mnie cieszy że kapliczki są pięknie odnowione, jak jechałam tędy ostatnio część była zniszczona. Niestety nie czas je tak potraktował, a ludzkie grubiaństwo. Niestety piękna kaplica w Międzyrzeczu obok gajówki już nie wygląda tak dobrze. O ile z przodu jeszcze jako tako się trzyma, wystarczy podejść od tyłu, żeby uznać zły stan budowli. Ponadto ktoś stłukł szybkę i rozbił figurę Jezusa. Chwilę podumaliśmy nad kierunkiem podążania świata i wyruszyliśmy w dalszą drogę.
|
grób nieznanego żołnierza niemieckiego - zlikwidowany |
|
grób nieznanego żołnierza na Karyjach |
|
droga na łobrozki -kapliczka I |
|
droga na łobrozki - kapliczka II |
|
droga na łobrozki - kapliczka III |
|
kapliczka obok gajówki Międzyrzecze |
|
wnętrze kaplicy |
Etap drugi naszej wycieczki to Bojszowy. I tu jest co objeżdzać - tak musiałam opracować trasę by pokazać nowemu znajomemu...w zasadzie jak ktoś ze mną przejechał tyle kilometrów to już prawie jakbyśmy zjedli beczkę soli - więc można powiedzieć już staremu znajomemu...jak najwięcej walorów mojego powiatu. Wiem... zależy kto co nazywa walorami.
|
Krzyż na rozstaju - Bojszowy Nowe |
|
płyta nagrobna - pozostałość po mogile |
|
grób nieznanego żołnierza w polu |
|
my się przedzieramy, a on sobie poczeka |
|
kapliczka w Bojszowach - zawsze ładnie uprzątnięta, ale jeszcze nie udało mi się napotkać osoby która się nią zajmuje |
|
Kapliczka Huberta koła łowieckiego Przepiórka w Bojszowach |
|
I teraz się trochę trzeba wrócić |
|
I jeszcze jeden grób pomiędzy polami |
Jak już wyjechaliśmy spomiędzy tych pól i lasów, to warto się było trochę rozejrzeć po tych Bojszowach. Ja tam oczywiście w telegraficznym skrócie, a Jan miotał się i fotografował wszystko co się dało. Jak w końcu dotarliśmy do pomnika św. Barbary to zagroziłam, że jak zacznie fotografować te wszystkie kamienie to sobie pójdę. Ja rozumiem że można mieć na stronie opisane parę tysięcy kamieni pamiątkowych - ale w Bojszowach zaszaleli i wyłożyli kamolami całą alejkę. W dodatku na każdym coś napisane. No rewelacja...
Ale ja już tu pięć razy byłam.
No cóż, pozostało cierpliwie czekać i kopać szyszki. A nie, nie szyszki... żołędzie tam były
|
makieta dawnego kościoła Bojszowskiego - w tle aktualny kościół |
|
pomnik powstańców na cmentarzu |
|
pomnik poświęcony bohaterskim mieszkańcom ratującym wieźnia oświęcimskiego - późniejszego aktora i dyrektora teatru Polskiego |
|
Jeden z historycznych kamieni |
|
pomnik św Barbary - pamięci górnikom ofiarom wypadków na kopalni |
Za karę jedziemy przez Chełmeczki. Nie ma zmiłuj, wycieczka bez góry - to jak nie wycieczka. Jan zapytany o wybór - grób, czy kapliczka - wybiera oczywiście grób, ale i w sumie kapliczkę udaje nam się "ogarnąć". Bądź co bądź, to kultowe miejsce tej okolicy. Być i nie zobaczyć... co byłby ze mnie za przewodnik.
Wycieczka kończy się tradycyjnie na Bieruńskim rynku. Jakoś ciężko mi uwierzyć że przejechałam prawie 70 km i to nie wiadomo kiedy. Widać na swoim czas inaczej leci. Potwierdza to fakt, że jak siedzę w domu to mi cały dzień mija i nic pożytecznego nie zdążę zrobić.
Zdjęcia trochę "eknięte" - widać chyba już mam jedną nogę krótszą :D
|
grób NZ na stoku góry Chełmeczki |
|
kapliczka na Chełmeczkach |
|
św Jan z kapliczki przy Walenciku |
|
wielkanocny utopiec |
I jeszcze parę słów wyjaśnień - dlaczego te groby, co to za dziwna pasja?
Po pierwsze - jest to nasza historia zapisana w lesie, historia naszych ziem, naszych przodków. I nieważne, żołnierz niemiecki, polski czy ruski - czyjś syn, ojciec, brat - często bardzo młody człowiek - nigdy nie powrócił do domu, pozostał na obcej ziemi, w obcym lesie. Teraz te miejsca znikają. Ponoć dyrekcja Lasów Państwowych wydała dekret o ekshumacji grobów leśnych, gdyż palone na nich znicze powodują zagrożenie pożarowe. I to drugi powód - ocalić historię od zapomnienia. Historię zapisaną w lesie.
Trasa:
Bieruń - Tychy - Gostyń - Jankowice - Międzyrzecze - Bojszowy - Bieruń (68km)